sobota, 26 czerwca 2010

Wywiad: Peter J. Birch i ET Tumason

31 maja w krakowskim klubie Żaczek odbył się koncert wchodzący w ramy wspólnej trasy polskiego songwritera Petera J. Bircha i islandzkiego bluesmana ET Tumasona. Zanim ich muzyka oczarowała zgromadzoną publiczność, zdążyliśmy przeprowadzić z nimi krótką rozmowę.
PETER. J. BIRCH





W chwili naszej rozmowy znajdujesz się na półmetku wspólnej trasy koncertowej z ET Tumasonem. Rozpoczęliście ją w Warszawie występem w Radiu Luxemburg, w ciągu kolejnych kilku dni zdążyliście odwiedzić Aleksandrów Kujawski, Kikół i Dąbrowę Górniczą, dziś zaś gościcie w Krakowie. Jakie są Twoje dotychczasowe wrażenia z trasy?

Jak najbardziej pozytywne. Przez ostatnie pięć dni dużo się działo, z ET dogadujemy się świetnie, więc jest sympatycznie. Mieliśmy również kilka mniej przyjemnych przygód. Podczas koncertu w Kikole ET pękł jego szklany slide od gitary, a chwilę później struna, jedyna której nie miał w komplecie, tak więc w zasadzie nie mógł dalej grać koncertu. Dałem mu swoją gitarę, ale wiadomo, że to nie było już to samo, gdyż on gra na gitarze klasycznej, a ja na akustycznej. Zresztą, bez slide’u jego muzyka jest uboższa. Wczoraj z kolei, podczas koncertu w Dąbrowie Górniczej, zatruliśmy się zapiekanką. ET ciężko było wczoraj nie tylko śpiewać, ale i funkcjonować. Sam czułem się „w miarę”, choć nie było jakoś rewelacyjnie, ale dzisiaj jest już tragedia totalna. Tak więc, jak widać, nie obyło się bez niespodziewanych wydarzeń.