piątek, 25 marca 2011

Szaleńczy śmiech sierżanta Steinera

Nad polem bitwy unosi się dławiący dym. Gęstą zawiesinę przecinają świszczące pociski. Rytmiczny stukot bębnów karabinów maszynowych i huki wystrzałów zagłuszają jęki konających i pokrzykiwania nawołujące do ataku. Pociski artyleryjskie rażą w niemieckie pozycje, raz za razem wyrzucając w powietrze grudy ziemi. Żołnierze miotają się w nieładzie między okopami a walącymi się budynkami. Kamera ukazuje twarz kapitana Stransky’ego. Pierwsza stopklatka. Nagle w wojennym chaosie rozbrzmiewa groteskowa pieśń młodocianych żołdaków. Walczący nie są w stanie jej usłyszeć, ta nie przynależy bowiem do ich świata, dana jest wyłącznie widzom.

Dwaj Niemcy znajdują osłonę w postaci zniszczonego pociągu. Jak mam przeładować? – krzyczy Stransky, mocując się ze swym MP40. Kolejna seria z karabinu. Stransky traci swój hełm. Sierżant Steiner spogląda na znienawidzonego przełożonego. Wybucha śmiechem. Gromkim. Chrapliwym. Szaleńczym. Jeszcze kilka stopklatek – kapitan wkładający na głowę hełm, dziecko w radzieckim mundurze przyglądające mu się z zażenowaniem, wybuch. Wreszcie ostatnia – Steiner pokładający się ze śmiechu na ścianie wagonu.