poniedziałek, 26 marca 2012

Między ryōsai kenbo a modan gāru: Japońska kobieta w latach 1868-1937

Wielki projekt społeczny epoki Meiji

W połowie XIX. wieku Japonia zarzuciła ponad dwustuletnią restrykcyjną politykę izolacji i otwarła się na wpływy Zachodu, inicjując tym samym proces, w wyniku którego w ciągu niespełna stu lat kraj przeszedł przez fazy modernizacji, demokratyzacji i militaryzacji. U progu tzw. Restauracji Meiji (1868-1912) władze stanęły przed dylematem dotyczącym kształtu nowego państwa. Kluczową kwestię stanowiła natura związku między pożądanymi przekształceniami politycznymi, gospodarczymi i technologicznymi a zmianami społeczno-kulturowymi. Pytano, czy aby stać się państwem nowoczesnym i osiągnąć sukces na arenie międzynarodowej, konieczna jest powszechna akceptacja obcych obyczajów.

Po okresie dość bezkrytycznego kopiowania zachodnich wzorców, stanowiącego skrajną interpretację postulatu "Wyjść z Azji, wejść do Europy" (datsua nyūō, 脱亜入欧), obrano kierunek reformistyczny, zasadzający się na akceptacji procesów modernizacyjnych przy jednoczesnym odrzuceniu nadmiernej westernizacji. Postawa ta najpełniej uwidaczniała się w sloganie "Japoński duch, zachodnia technologia" (wakon-yōsai, 和魂洋才).

piątek, 16 marca 2012

"13 zabójców" Takashi Miike

13 GNIEWNYCH LUDZI

Po seansie 13 zabójców na usta cisną się dwa słowa: Król powrócił! Remake zakurzonego samurajskiego klasyka okazał się tym, czego Takashi Miike od dawna potrzebował. To triumfalny powrót do czołówki japońskich filmowców. Sukces tym bardziej spektakularny, że na równi wyczekiwany, co niespodziewany, wszak większość krytyków – a i niemała część niegdysiejszych fanów – zdążyła już postawić na reżyserze krzyżyk, wieszcząc jego wypalenie twórcze i piętnując zaprzedanie duszy mamonie. Niepokorny Japończyk zaskoczył jednak wszystkich. Od lat nie nakręcił tak dobrego filmu.

Paradoksalnie, sukcesy lat 1999-2002, w których Miike stworzył swe najlepsze i najbardziej rozpoznawalne dzieła (Gra wstępna, Koroshiya 1, Bijitā Q, trylogia Dead or Alive), okazały się dla niego zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Wrota do świata wielkich wytwórni i solidnych budżetów stanęły otworem, wymusiło to jednak drastyczną zmianę stylu niegdysiejszego enfant terrible branży. Włodarzom wytwórni miłą była myśl, by na plakatach ich najnowszych produkcji widniało nazwisko kultowego reżysera, racjonalna kalkulacja podpowiadała jednak, że należy przytemperować mu pazur.