Jak wskazuje samy tytuł wydawnictwa w muzyce Muariolanzy sporo się zmieniło. Krążek wypełniają kompozycje melodyjne i przystępne, przy czym nadal niełatwe do zagrania, pełne urozmaiceń i muzycznych smaczków.

W stosunku do poprzedniego albumu muzyka ekipy Mariusza Orzełowskiego przeszła dalece idącą metamorfozę, co nietrudno zresztą zmiarkować po samym tytule wydawnictwa. Jazz nie poszedł rzecz jasna w odstawkę, teraz jednak stanowi on raczej punkt wyjścia i dopełnienie zebranych na płycie kompozycji. "Wszystko będzie inaczej" to twór eklektyczny, śmiało sięgający po klimaty spod znaku funku, reggae czy szeroko pojmowanej alternatywy, a nawet po rockowe zagrywki. Z drugiej strony, album został skrojony tak, by był przyjazny dla tych słuchaczy, którzy na wzmiankę o mieszaniu gatunków czy muzycznym "kombinowaniu", dostają gęsiej skórki, a ich oczy odruchowo szukają najkrótszej drogi ucieczki.
Tyle refleksji ogólnych. Czas najwyższy by przejść do konkretów i powiedzieć, co właściwie znaleźć można na płycie. A znajduje się tam z pozoru niewiele – dziesięć zwięzłych utworów, z których większość nie trwa dłużej niż trzy, cztery minuty. Jak jednak głosi popularna mądrość ludowa, to nie długość ma znaczenie. Liczy się przecież, by muzyka wpadała w ucho. A z zadania tego sosnowiecka formacja wywiązuje się znakomicie. Na swej stronie internetowej zespół stwierdził, że większość z kompozycji zawartych na płycie można nazwać po prostu piosenkami. Z tą większością można by polemizować, trudno jednak nie zgodzić się z tym, że przynajmniej część utworów lekką jest, przyjemną również, a i w radio mogłaby zagościć.
Choć płyta zaczyna się jazzowo, z każdym kolejnym utworem o swoje prawa zaczynają się dopominać coraz to różniejsze gatunku i style. I tak, po świetnym "Inter Oriencie", w którym dźwięki trąbki Dominika Mietły ukraszone iście drum'n'bassową perkusją, pałeczkę przejmuje nieco trójmiejskie "Falami". Prawdziwy gatunkowy miszmasz zaczyna się jednak dopiero wraz z trzecim utworem. "Latający Czestmir" zaczyna się jak rasowe reggae, by zostać wzbogacone o subtelne klawisze i trąbkę. W dalszej części płyty muzyczne skojarzenie ulegają kumulacji – w "Na zakupach" wokal Marcin Babko zaczyna przypominać głos Kazika Staszewskiego z czasów początków jego kolaboracji z El Dupą, w "Leszku" da się usłyszeć waitsowską rytmikę, a z "Końca Voodoo" zdaje się przebrzmiewać odległe echo Coltrane’a. Nawet w utworach o najbardziej "piosenkowym" charakterze zespół wprowadzają smaczki podkreślające swój muzyczny rodowód, jak gdyby chciał pokazać, że gra melodyjnie, bo chce, a nie dlatego, że inaczej nie potrafi.
"Wszystko będzie inaczej" to jedna z lepszych polskich płyt, jakie trafiły w tym roku w me ręce. Stworzyć płytę łatwą w odbiorze, przy czym niełatwą do zagrania i ukazującą wysokie umiejętności instrumentalne muzyków, to rzecz trudna. Muariolanzia osiągnęła na tym polu pełny sukces. Polecam!
Tekst został pierwotnie opublikowany na łamach serwisu kulturalnego portalu Netbird.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz