Kiedy Płaton Riabinin stawiał swe nogi na płycie dworca w prowincjonalnym miasteczku, nie mógł przypuszczać, że zamiast kilku chwil potrzebnych na spożycie szybkiego posiłku, przyjdzie mu na spędzić na stacji kolejne czterdzieści osiem godzin. Tym bardziej też pierwszy kontakt z opryskliwą kelnerką Wierą nie zapowiadał, że oto odnalazł on miłość swojego życia. A wszystko rozpoczęło się jak to zwykle w komediach romantycznych bywa – od pomyłki. Wiera zarzuca Płatonowi, że ten nie zapłacił za swój obiad, Płaton unosi się dumą, następuje wymiana wzajemnych nieuprzejmości. Z minuty na minutę o bohaterach dowiadujemy się coraz więcej, a kelnerka zrzuca z siebie maskę Ksantypy. I pewnie cały film potoczyłby się według znanego schematu, gdyby nie to, że Płatona nie gra Hugh Grant, a akcja filmu nie toczy się nad Sekwaną, Tamizą, opcjonalnie w okolicach Mostu Brooklyńskiego. No i oczywiście gdyby filmu nie nakręcił Eldar Riazanow.
„Dworzec dla dwojga” powstał w czasach, gdy Riazanow – niepokorne złote dziecko radzieckiej kinematografii i ulubieniec Sergiusza Eisensteina – konsekwentnie realizował w swych filmach założenie wyrównania proporcji, tego co rozrywkowe z tym, co refleksyjne. W produkcjach tych komizm łączy z liryzmem, coraz śmielej krytykując komunistyczne społeczeństwo. W „Dworcu dla dwojga” postulat ten został urzeczywistniony w pełni. Wartość filmu dostrzeżona została poza blokiem wschodnim – w 1983 roku brał on udział w konkursie głównym w Cannes, a dziś postrzega się go jako jedno z ważniejszych dzieł rosyjskiej kinematografii.