Nim przejdę do rzeczy – uspokajam. Nie planuję przekształcenia bloga w podróżniczy, a tym bardziej (o zgrozo!) lifestylowy. Nadarzyła mi się jednak niedawno okazja, by odwiedzić Barcelonę, a w niej kilka miejsc, które mogą zainteresować część Czytelników i Czytelniczek, uznałem więc, że warto skreślić o nich kilka zdań.
Gwoli wyjaśnienia. Za granicą bywam rzadko, ale gdy już gdzieś jestem, staram się rzucić okiem, jak przedstawiają się tam sprawy kulturalno-wydawnicze, od kina domowego, przez komiksy, po książki – co się wydaje, ile kosztuje, jak wyglądają sklepy specjalistyczne itp. Zazwyczaj po prostu zachodzę do dwóch, trzech losowych księgarni i – jeśli mam taki po drodze – lokalnego Media Marktu czy innego Media Expertu. Tym razem jednak byłem przygotowany – tuż przed wyjazdem odnotowałem nazwy i adresy pięciu sklepów komiksowych polecanych w internetach.
Postawiłem na sklepy komiksowe, ponieważ wielokrotnie słyszałem i czytałem, że hiszpański rynek komiksowy jest potężny, i chciałem przekonać się o tym na własne oczy. Tym bardziej, że o komiksie w Hiszpanii wiedziałem niewiele – znałem prace realizowane na rynek amerykański przez twórców związanych ze studiem Sellectiones Illustrada, widziałem większość numerów magazynu „Cimoc” (na który trafiłem śladem serii Hombre Joségo Ortiza i Antonia Segury), kojarzyłem reputację pisma „El Vibora”, gdzieś tam kołatało mi, że sporo światowej klasyki zaprezentował w Hiszpanii magazyn „Totem”, słyszałem też, że dużo amerykańskiego komiksu ukazuje się tam nakładem Panini Comics i Planeta DeAgostini. A tak! Znałem również serię „El Guerrero del Antifaz” („Wojownik w masce”). I to by (chyba) było na tyle.
Postawiłem na sklepy komiksowe, ponieważ wielokrotnie słyszałem i czytałem, że hiszpański rynek komiksowy jest potężny, i chciałem przekonać się o tym na własne oczy. Tym bardziej, że o komiksie w Hiszpanii wiedziałem niewiele – znałem prace realizowane na rynek amerykański przez twórców związanych ze studiem Sellectiones Illustrada, widziałem większość numerów magazynu „Cimoc” (na który trafiłem śladem serii Hombre Joségo Ortiza i Antonia Segury), kojarzyłem reputację pisma „El Vibora”, gdzieś tam kołatało mi, że sporo światowej klasyki zaprezentował w Hiszpanii magazyn „Totem”, słyszałem też, że dużo amerykańskiego komiksu ukazuje się tam nakładem Panini Comics i Planeta DeAgostini. A tak! Znałem również serię „El Guerrero del Antifaz” („Wojownik w masce”). I to by (chyba) było na tyle.